sobota, 11 czerwca 2016

Rozdział 4 - Łza przyjaźni

   Gdy Artem się odwrócił, ujrzał w drzwiach kobietę o czerwonych włosach, wyglądającą na oko 20 lat. W ręce dzierżyła miecz.
-Zmierzcie się z moim ostrzem sprawiedliwości oprawcy! - wykrzyknęła dziewczyna, a Artem się przewrócił.
-Ariel! Musisz za każdym razem rozwalać mi drzwi gdy przychodzisz!?
-Etoooo ... - dziewczyna spojrzała na podłogę gdzie był Artem. - wybacz - podrapała się w tył głowy i schowała miecz do pochwy.
-W ogóle co to za wtargnięcie?
-No bo, dostałam cynk, że coś się zdarzyło w twoim mieszkaniu. - spojżała na blade i zakrwawione ciało Anastasii.- widocznie się spóźniłam ...
-Jak widać - Artem posmutniał - Kenchi i Karen poszli poszukać małego chłopca, chłopca w ciemnych włosach, z okularami i w czerwonym płaszczu. Nie widziałaś go może gdy tu szłaś? - spytał z nadzieją.
-Niestety - Ariel rozłożyła bezradnie ręce. - Co teraz zamierzasz?
Artem nerwowo rozejrzał się po pokoju.
-Muszę znaleźć jej morderców.
Nagle Artem usłyszał w swojej głowie mroczny szept, który był mu już znany.
-Śmieeeeeerć ... Odbiorę ci wszystko co masz, a ona będzie następna....
Artem mocno złapał się za głowę, ale aby nie zmartwić Ariel, szybko się opanował.
-Arel...
-Tak?
-Słuchaj, bo ten...
-O co chodzi? - spojrzał na niego marszcząc brwi.
-Ehhhh... Po prostu uważaj na siebie - uśmiechnął się, lecz w jego oczach dało się zobaczyć, że jest bardzo poważny.
-Haha daj spokój, przecież oboje wiemy, kto co roku daje ci wycisk na igrzyskach - śmiała się, ale gdy z twarzy Artema zniknął uśmiech, ta przestała się śmiać, gdyż zrozumiała, że to poważna sprawa. Przytaknęła więc głową tym razem z powagą.
-To co teraz zrobimy? - spytała się odwracając w kierunku wyjścia.
-Jak to my? - odpowiedział zdziwiony.
-No przecież widzę, że masz problem. A samego cię nie zostawię.
-Ehh... To ja zabiorę stąd jej ciało - smutny spojrzał na ciało Anastasii - a ty odkupisz mi drzwi... Kolejne - uśmiechnął się ironicznie.
Ariel wyszła bez słowa, a Artem zabrał ciało Anastazji i poszedł je zanieść, aby je pochowano.
   W tym samym czasie, Kenchi i Karen chodzili po mieście poszukując chłopca.
-Artem chyba wpakował się w jakąś grubszą sprawę. Co o tym myślisz Karen?
-Chyba tak. Wiem jedno. Nie możemy teraz się od niego odwrócić. Jesteśmy mu dłużni pomoc.
-Wiem. Gdyby zliczyć sytuacje, gdy uratował nam życie... - Kenchi zaczął liczyć na palcach. W ten Karen trzepnął go w tył głowy.
-Podejrzewam, że nawet nie umiesz do tylu liczyć - uśmiechnął się Karen
-Myślisz, że jak ukończyłeś szkołę to jesteś lepszy?! A obić ci facjate?!
-haha spokojnie nie denerwuj się. - śmiał się Karen.
-Uważaj bo oberwiesz - Groźnie odrzekł Kenchi zatrzymując się i patrząc mu w oczy.
-Jaaaasne - Karen wytknął język - Artem mi mówił, nawet orka nie potrafisz zabić - prawie śmiejąc się rzekł.
-Doigrałeś się! - Zdenerwowany już sięgał po miecz, gdy nagle ich głowy mocno się zderzyły. Oboje w tym samym czasie krzyknęli głośno -Ała!! -I złapali się za głowy.
-Nie czas na sprzeczki matoły! - dało się słyszeć zdenerwowany kobiecy głos.
-Cz-cz-czekaj - ze strachem powiedział Karen.
-Z-z-znam ten głos - równie wystraszony rzekł Kenchi.
-Arieeel!! - krzyknęli oboje i szybko się odsunęli.
Ariel przykryła twarz ręką i w zażenowaniu kręciła głową.
-Chodźcie, wracamy do Artema. Potrzebuje nas. Weźcie to - wskazała na drzwi które były oparte  o ścianę gospody. - i idziemy.
-A-ale czemu my!? Przecież to pewnie ty zepsułaś mu drzwi! - odpowiedzieli oburzeni.
Ariel spojżała na nich groźnie, a ci szybko i bez słów wzięli drzwi. Cała trójka ruszyła w kierunku domu Artema.
-Artemie, Artemie słyszysz mnie? - w głowie Artema znów był znajomy mu głos. Tym razem ten ciepły i przyjazny.
-Kim jesteś?- odpowiedział Artem który właśnie szykował się w swoim pokoju do wyprawy.
-Już nie pamiętasz? Ja Jestem białym smokiem, a ty stałeś się mym cesarzem.
Artem usiadł na łóżku i zaczął sobie przypominać wydarzenia które miały miejsce, gdy wyruszył z Kenchim po roślinę dla Karena.
-Fakt. Już pamiętam. Może ty mi powiesz o co tutaj chodzi?
-Zostałeś wybrany przez smoczą królową na mojego cesarza.
-Smoczą królową?
-Spójrz na naszyjnik który masz. To moja dusza. Nie zniknie dopóki będziesz żył.
Artem spojrzał na naszyjnik.
-Ale co to wszystko znaczy? Kim jest królowa? Kim lub czym jest mroczny głos? Czym dokładnie jesteś? Mam tyle pytań. Odpowiedz.
W tym momencie Artem usłyszał kroki w swoim domu. To jego przyjaciele. Wrócili.
-Zostałeś wybrany Artemie a to dopiero początek...
To ostatnie słowa jakie Artem usłyszał od smoka
-Arteeeem wróciliśmy! - krzyknęła Ariel.
-Jestem w pokoju. - odrzekł zastanawiając się nad tym co usłyszał od smoka.
Przyjaciele weszli do pokoju. Kenchi i Karen natychmiast schowali się za Artemem.
-Zabierz tego potwora -powiedzieli razem zrozpaczeni.
-Chłopaki dajcie spokój - odpowiedział wstając, a Ariel spojżała na nich groźnie.
-Artem. Chyba pamiętasz, że jutro turniej? Wiem, że masz teraz problemy, ale chyba nie zrezygnujesz? - powiedziała Ariel kładąc rękę na jego ramieniu.
-A skąd - uśmiechnął się - jutro skopie ci dupę, a zaraz potem wyruszymy. - mówiąc to, wyciągnął rękę przed siebie. Ariel położyła swoja dłoń na jego, a Kenchi i Karen z uśmiechem się przyłączyli.
-Pamiętaj, że jesteśmy z tobą Arti - z uśmiechem powiedział Karen.
-Się wie - Arti się uśmiechnął, odwrócił się i dokończył pakować.
Przyjaciele udali się w kierunku wyjścia.
-Trochę już późno. Będziemy się zbierać - rzekł Karen.
-Dzięki za pomoc, do jutra i powodzenia na Arenie - mówiąc ostatnie słowa, Artem skierował wzrok na Kenchiego.
-Zobaczysz, jeszcze skopie ci tyłek w finałowej walce - wychodząc odpowiedział.
Gdy przyjaciele wyszli, Artem wziął swój miecz i spojżał na niego i na naszyjnik. Po chwili odłożył broń i położył się na łóżko. Zanim zasnął, dużo rozmyślał o wszystkim co się dzieje. Podął jeszcze próbę kontaktu z którymś z głosów, lecz daremnie. Zmęczony dniem zasnął.

1 komentarz:

  1. Długo trzeba było czekać na ten rozdział, ale w końcu jest i powiem szczerze, że nawet, nawet. Ale zadziwia mnie jeden fakt. Gdzie oni kurde pochowali te ciało!? To dla mnie takie trochę nie relane. Że z domu Artema on sam wynosi krwawiące ciało, z którego jeszcze się leje i gdzieś je tam chowa. Co na to mieszkańcy? To takie normalne, że Aretm wynosi ciało jak śmieci xD Ja nie wiem :D W ogóle nikt tak za bardzo nie przejął się trupem, to było takie " O nie! Czyjeś ciało! O nie to ciało Anastasii. Siema Ariel, co tam? Jak tam życie, o w ogóle wiesz zaraz wynoszę śmieci, o tam leżą" xD
    A po za tym to tekst jest dobry i mogę uznać, że rozdział mi się podoba. W końcu zobaczę Artem w pojedynku jeden na jeden na arenie i te przechwalane umiejętności Ariel. Jak zgaduję Biały smok pomoże Artemowi wygrać? ;D
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń